Kolej
Czy to jeszcze jest kolej?
Od września do połowy listopada 2006r. pociągi spóźniały się niemal każdego dnia, każdy kurs o około godzinę. Zdarzały się poślizgi dochodzące do ponad 2 godzin nie mówiąc o tym, że często pociągi nie jechały wcale. Wprowadzano zastępcze
środki: autobus (spóźniony o 2 godziny, który nie jechał na stacje i dworce, tylko zatrzymywał się na przystankach PKS?) oraz "coś", co zwane jest przez pasażerów "taryfą": pojazd (nie śmiem nazwać tego pociągiem) bez toalety, psujący się na potęgę, w którym nie raz musiało się zmieścić około 120 podróżnych. Chciałem się zapytać, czy oby na pewno za to kolei
zapłaciliśmy? Za te spóźnienia? Za odwołane pociągi?
Od września do połowy listopada 2006r. pociągi spóźniały się niemal każdego dnia, każdy kurs o około godzinę. Zdarzały się poślizgi dochodzące do ponad 2 godzin nie mówiąc o tym, że często pociągi nie jechały wcale. Wprowadzano zastępcze
środki: autobus (spóźniony o 2 godziny, który nie jechał na stacje i dworce, tylko zatrzymywał się na przystankach PKS?) oraz "coś", co zwane jest przez pasażerów "taryfą": pojazd (nie śmiem nazwać tego pociągiem) bez toalety, psujący się na potęgę, w którym nie raz musiało się zmieścić około 120 podróżnych. Chciałem się zapytać, czy oby na pewno za to kolei
zapłaciliśmy? Za te spóźnienia? Za odwołane pociągi? Przedstawię poniżej kilka sytuacji, których sam doświadczyłem, a które zafundowała mi kolej - poniżej dowód tego,
jak traktowano pasażerów w 2006.r i jak kolej "postarała się" o to, by pociągami jeździło coraz mniej ludzi:
Takich przypadków było więcej. Czy na to wydawane są nasze pieniądze? Czy w umowie z koleją jest zapisane, że "mają nas wozić byle czym, i byle jak"? Dlaczego kolej tłumaczy się, że ludzie nie jeżdżą pociągami skoro tak traktuje nas - pasażerów? Kto jest winien: ludzie, czy kolej, która tak "organizuje przejazdy"? Dlaczego kolej tłumaczy się awariami taboru skoro prawie o
niego nie dba?